Uczciwości wyborów nie można oceniać wyłącznie w dniu głosowania. Nie decydują o niej jedyne formalne aspekty organizacji aktu wyborczego i podliczania wyników. Równie ważne jest to, co dzieje się w czasie kampanii wyborczych oraz pomiędzy nimi. Jeśli przepisy regulujące finansowanie działalności politycznej są nieprzestrzegane, źle skonstruowane lub egzekwowane tendencyjnie, jeśli pozwalają na przykład na niekontrolowane wspieranie kampanii przez podmioty trzecie, jeśli poszczególne partie mają nierówny dostęp do mediów publicznych, a instytucje państwa wykorzystywane są do wspierania ekipy rządzącej, wybory nie są uczciwe. Z takimi zjawiskami mamy do czynienia w Polsce w dawna. Niestety, w ostatnich latach ten proces szybko postępuje.
Kwestie opisane w tekście
„Finansowanie kampanii wyborczych. Wybrane problemy” dotyczą, wbrew tytułowi, finansowania nie tylko kampanii, ale i działalności politycznej w ogóle. Można je z grubsza podzielić na dwie grupy: politycznej niezależności instytucji kontrolnych oraz nieprawidłowego przepływu pieniędzy i innych usług na rzecz podmiotów politycznych.
Jedno z najpoważniejszych zagrożeń wymienionych przez Waleckiego wynika z upolitycznienia funkcji Prokuratora Generalnego. Przepisy dają takiej osobie prawo wydawania poleceń każdej sprawie prokuratorskiej i dostęp do materiałów wszystkich akt prokuratorskich w kraju. W sytuacji gdy Prokurator Generalny jest jednocześnie politykiem biorącym udział w wyborach powstaje szerokie pole do nadużyć, polegających chociażby na bezwzględnym ściganiu wszelkich wykroczeń przeciwników politycznych i jednoczesnym ignorowaniu naruszeń prawa we własnym obozie. Chociaż Walecki o tym nie pisze, warto zwrócić uwagę, że dostęp do materiałów śledczych stwarza także możliwość przekazywania informacji w nich zawartych podległym władzy mediom, a tym samym wpływania na debatę publiczną.
Rola prokuratury w procesie nadzoru jest tym bardziej istotna, że Państwowa Komisja Wyborcza „nie ma uprawnień w zakresie prowadzenia dochodzeń w odniesieniu do potencjalnych naruszeń prawa”. Co gorsza, niezależność członków PKW także została ograniczona na skutek zmiany przepisów w roku 2018. A to między innymi poprzez wprowadzenie możliwości odwołania członka Komisji przez Prezydenta RP na wniosek organu powołującego, to znaczy m.in. Sejmu, który powołuje 7 na 9 członków PKW. Jak pisze Walecki „ustawa nie precyzuje żadnych okoliczności uzasadniających odwołanie” i nie przewiduje żadnej procedury odwoławczej. Równie istotnym problemem jest odpowiednie finansowanie Krajowego Biura Wyborczego, czyli urzędu – jak zapisano w jego statucie – „zapewniającego obsługę organów wyborczych oraz wykonującym zadania związane z organizacją wyborów i referendów w zakresie określonym w Kodeksie wyborczym i innych ustawach”.
Kolejne zagrożenie dla uczciwości rywalizacji wyborczej wynika z procesu upolitycznienia sądownictwa postępującego systematycznie od czasu wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Walecki zwraca uwagę, że kierowany przez Julię Przyłębską Trybunał Konstytucyjny ma do rozstrzygnięcia sprawy, w których wyroki mogą zmusić trzy partie zasiadające w Sejmie – SLD, Razem oraz Konfederację – do oddania łącznie ponad 40 mln złotych dotacji budżetowych wraz z odsetkami z tytułu ich nieprawidłowego rozliczenia. „Żądanie zwrotu środków budżetowych za poprzednie lata byłoby największym trzęsieniem ziemi w finansach politycznych i mogłoby doprowadzić do wyeliminowania części opozycji”, ostrzega Walecki.
Ale bodaj najbardziej niepokojący jest fragment analizy dotyczący finansowania kampanii wyborczej przez podmioty trzecie. Okazuje się, że poważna luka w przepisach umożliwia de facto dowolnemu podmiotowi wspieranie aktywności wybranej partii, np. poprzez wydatki na reklamę, organizację wydarzeń, itd. Tego rodzaju działania nie tylko pozwalają obejść przepisy regulujące źródła finansowania działalności politycznej w ogóle oraz kampanii wyborczych w szczególności, ale pozostają „poza jakąkolwiek kontrolą publiczną”. W rezultacie cały system kontroli zostaje poważnie osłabiony.
A przecież, zwraca uwagę autor, mowa nie tylko o krajowych podmiotach trzecich, lecz także finansowaniu za pośrednictwem organizacji kontrolowanych przez obce rządy, w tym reżimy autorytarne. W czasie, gdy za noszą wschodnią granicą toczy się wojna, a Federacja Rosyjska od dawna próbuje wpływać na wyniki wyborów w krajach zachodnich, staje się to kwestią bezpieczeństwa państwa.
Jeszcze inne sposoby omijania ograniczeń finansowania partii politycznych wykorzystują spółki Skarbu Państwa (SSP). Jednym z nich jest stosowanie tzw. „podatków partyjnych”. Proceder polega na nominowaniu na wysokie, dobrze płatne stanowiska w tych przedsiębiorstwach osób blisko związanych z partią rządzącą, które następnie przekazują hojne darowizny na kampanie wyborcze swoich politycznych mocodawców. Inną formą tego układu jest sytuacja, w której osoba formalnie zatrudniona w jakiejś spółce w praktyce wykonuje pracę na rzecz partii lub konkretnego polityka.
Potężne zasoby największych SSP pozwalają im także wywierać wpływ na rynek medialny. Opracowania medioznawcy prof. Tadeusza Kowalskiego pokazują, że reklamy SSP stanowią istotną pozycję w budżetach prorządowych gazet, sięgając niekiedy 30-40 proc. ich całkowitego przychodu. Co więcej, wydatki reklamowe rosną mimo spadającego czytelnictwa tych pism. Jak pisze Walecki „znaczna część wydatków reklamowych spółek Skarbu Państwa, ministerstw i urzędów centralnych stanowi finansowe wsparcie dla partyjno-rządowej propagandy”.
Co więcej, największa z tych spółek – PKN Orlen – w ostatnim czasie dokonała przejęcia grupy medialnej posiadającej m.in. 20 dzienników regionalnych i 500 witryn internetowych. Ponadto, media publiczne finansowane ze środków budżetowych również zostały przekształcone w narzędzie wspierania władzy. Wszystkie te zjawiska nie tylko dają rządzącym duży wpływ na kształtowanie debaty publicznej, ale pozwalają finansować aktywność polityczną, w tym kampanię wyborczą, w sposób niekontrolowany.
Na koniec należy jeszcze wspomnieć o nieprawidłowym wykorzystywaniu środków stricte publicznych. Dobrym tego przykładem była walka o urząd prezydenta Rzeszowa w roku 2021. Marcin Warchoł – jeden z kandydatów, pełniący jednocześnie urząd wiceministra sprawiedliwości – w czasie trwania kampanii posługiwał się środkami z obsługiwanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości Funduszu Sprawiedliwości do wsparcia m.in. lokalnego szpitala oraz kilkunastu jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej. Warchoł przekonywał, że pieniądze z Funduszu przekazywał nie jako kandydat, lecz wiceminister sprawiedliwości, co dobrze obrazuje stosunek polityków do obowiązujących regulacji.
Cały tekst dr. Marcina Waleckiego dowodzi, że w obecnych warunkach kolejne wybory w Polsce nie będą w pełni uczciwe – i to nawet jeśli oddane głosy zostaną policzone prawidłowo. Jakie remedium proponuje autor?
Zmiana przepisów jest w obecnym układzie politycznym mało prawdopodobna. Nawet po kolejnych wyborach istnieje obawa, że obóz rządzący nie będzie zainteresowany eliminacją opisanej wyżej „szarej strefy”. Konieczne jest więc zwiększenie budżetu Krajowego Biura Wyborczego tak, aby było w stanie jak najlepiej wykonywać powierzone mu zadania. Walecki zwraca również uwagę na konieczność wspierania działań monitorujących i w ten sposób tworzenia bazy danych zawierającej przykłady konkretnych nadużyć. Rozbudowa zaplecza eksperckiego, wsparcie dla niezależnych dziennikarzy i organizacji pozarządowych podejmujących problematykę korupcji politycznej oraz korzystanie z pomocy instytucji międzynarodowych, takich jak OBWE powinna pomóc w budowaniu zrozumienia problemu wśród obywateli. Bo ostatecznie nawet poprawione regulacje nie przyniosą skutku, jeśli nie będą szanowane. Skuteczną presję na klasę polityczną może wywrzeć w tej kwestii społeczeństwo obywatelskie – o ile będzie świadome skali i wagi problemu.