Dowodów na skrajnie negatywne konsekwencje takich działań dostarczają Stany Zjednoczone. Niemal dwa lata po wyborach prezydenckich Donald Trump, a za nim większość wyborców Partii Republikańskiej wciąż podważa ich uczciwość. Nie przekonują ich opinie komisji wyborczych, służb specjalnych czy wyroki sądów. Były prezydent na kłamliwym podważaniu legitymizacji procesu wyborczego buduje swoją popularność. Wszystko kosztem zaufania do najważniejszych instytucji politycznych i bezpieczeństwa osób odpowiedzialnych za organizację wyborów – liczba gróźb kierowanych pod ich adresem rośnie bowiem lawinowo.
„Jestem przekonany, że uczciwe wybory wygramy my” mówił z kolei Jarosław Kaczyński podczas jednego z ostatnich spotkań z wyborcami, w jasny sposób sugerując, że wybory przegrane przez Zjednoczoną Prawicę będą dowodem oszustwa. Proponował też wprowadzenie nowego systemu liczenia głosów, aby był „bardziej transparentny” i wzywał do stworzenia „korpusu obrony wyborów”. Podczas innego wiecu powiedział, że należy „przeprowadzić pewne zmiany prawne, które pozwolą lepiej kontrolować wyniki wyborów” i stworzyć „armię” po to aby wyborów „strzegła”.
Już w roku 2014 prezes PiS twierdził, że wybory samorządowe zostały sfałszowane. Nigdy nie przedstawił na poparcie swoich tez żadnych dowodów, a po zdobyciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę i przejęciu kontroli nad prokuraturą nikomu nie postawiono z tego tytułu zarzutów. Mimo to ze swoich słów Kaczyński się nie wycofał.
Źródło problemu
Obecne wypowiedzi prezesa PiS można rozpatrywać w kategoriach taktyki politycznej – jako element przygotowania elektoratu do ewentualnej porażki i utrzymania mobilizacji wyborców. Taki efekt miały analogiczne przekazy propagowane przez Donalda Trumpa. Nie znaczy to jednak, że są one niegroźne. W połączeniu z trwającym od lat kwestionowaniem niezawisłości systemu sądownictwa oraz niezgodnymi z prawem „reformami” tegoż systemu stanowią potencjalnie mieszankę wybuchową.
Jak pisze w swoim tekście dr Agata Pyrzyńska „zapewnienie prawa do sądu w procesie wyborczym (…) ma gwarantować ochronę konstytucyjnych praw wyborczych”. Autorka wymienia role, jakie poszczególne elementy systemu sądownictwa odgrywają w procesie wyborczym i omawia, jak zmiany w sądownictwie wprowadzane po roku 2015 uderzają w gwarantowane „prawo do sądu na poszczególnych etapach procesu wyborczego”.
Kluczowe znaczenie ma w tym kontekście Krajowa Rada Sądownictwa, „której zadaniem jest stanie na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów” i która bierze udział w procedurze nominacyjnej wszystkich sędziów, a także Sąd Najwyższy. Obecny tryb powoływania KRS jest kontestowany z powodu nadmiernego wpływu władzy ustawodawczej i wykonawczej na jej skład (organy władzy ustawodawczej i wykonawczej powołują aż 23 spośród 25 członków), co potwierdził w swoim orzeczeniu m.in. Europejski Trybunał Praw Człowieka. Kwestionowany jest także sposób powołania tzw. neo-KRS w wyniku ustawy ze stycznia 2018 roku, kiedy to przerwano kadencję urzędujących wówczas, legalnie wybranych członków Rady. Warto też przypomnieć, że KRS, właśnie z tytułu braku niezależności od władzy wykonawczej i ustawodawczej, została w 2021 roku wykluczona z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa.
Wadliwie obsadzona KRS, pisze Pyrzyńska, daje podstawę do kwestionowania legalności powołanych przy jej udziale sędziów i tym samym do kwestionowania wydawanych przez nich wyroków. A zatem zmiany wprowadzone przez Zjednoczoną Prawicę w tym organie mają konsekwencje dla szeregu instytucji o kluczowym znaczeniu dla przebiegu procesu wyborczego.
Dotyczy to chociażby powołania Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego odpowiedzialnej m.in. za zatwierdzanie ważności wyborów do Sejmu, Senatu, wyborów prezydenckich i do Parlamentu Europejskiego. Wątpliwości budzi już sam sposób powołania sędziów w oparciu o obwieszczenie Prezydenta RP z 24 maja 2018 roku, które – mimo takiego wymogu – nie uzyskało kontrasygnaty premiera. Ponadto sędziów powołano z grupy zarekomendowanej przez KRS, chociaż Naczelny Sąd Administracyjny wstrzymał wykonanie jej uchwały w tej sprawie „w związku ze złożeniem odwołań kwestionujących jej legalność”. Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził, że powołanie sędziów rekomendowanych przez KRS było „oczywistym naruszeniem prawa”, pisze autorka.
Sądy w czasie wyborów
Sąd Najwyższy odgrywa w procesie wyborczym fundamentalną rolę. To SN – a dokładnie sędziowie wspomnianej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – rozstrzyga m.in. skargi na decyzje Państwowej Komisji Wyborczej o odmowie przyjęcia zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego oraz o odmowie rejestracji kandydata w wyborach Prezydenta RP, a także listy kandydatów w wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego.
Rozpatruje również skargi na wytyczne i wyjaśnienia wydane przez PKW oraz skargi na odrzucenie przez PKW sprawozdania finansowego danego komitetu wyborczego. Biorąc pod uwagę wielkość kar nakładanych przez PKW – trzykrotność wysokości środków pozyskanych lub wydatkowanych z naruszeniem prawa – decyzja SN może decydować o finansowym być albo nie być danej partii politycznej!
Przede wszystkim jednak SN „rozpatruje protesty wyborcze we wszystkich wyborach poza samorządowymi, a także orzeka o ich [tj. wyborów] ważności”. Jak twierdzi autorka analizy, przyznanie SN tej kompetencji miało zapewnić najwyższy standard rzetelności postępowania. W obecnych warunkach nie tylko nie mamy pewności, czy te standardy zostaną zachowane. Równie problematyczny jest fakt, że wszelkie decyzje SN w tej sprawie – i nie tylko w tej – mogą być kwestionowane ze względu na nieprawidłowy sposób powołania wielu sędziów.
Wątpliwości nie ograniczają się jedynie do Sądu Najwyższego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Obejmują również wyroki Trybunału Konstytucyjnego, sądów rejonowych i okręgowych. Ich role w procesie wyborczym także zostały przez autorkę omówione.
***
Konkluzja nie napawa optymizmem. Niekonstytucyjny kształt oraz obsada KRS rzutują na status powoływanych przez nią sędziów i wydawanych przez nich rozstrzygnięć. Dotyczy to również procesu wyborczego. Związana z tym niepewność jest tym groźniejsza, kiedy najważniejszy polityk partii rządzącej regularnie poddaje w wątpliwość uczciwość procedur wyborczych. Rodzi to zagrożenie dla absolutnego fundamentu systemu demokratycznego, czyli pokojowego przejęcia władzy w wyniku decyzji wyborczej i zaakceptowania tego stanu rzeczy przez obywateli. . |